żelkodżilla
się mieścicie?
Dołączył: 10 Wrz 2011
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:45, 14 Wrz 2011 Temat postu: szlachta się bawi i na koszta nie patrzy |
|
|
Urodził się późnią jesienią. Zgodnie z wolą babci otrzymał imię Christopher, zgodnie z prawem na nazwisko Salabosse.
Tak naprawdę nikt nie wie, dlaczego chłopak, który rządzi Manhattanem (nie, nie jest to żadna przesada czy przenośnia) zamiast pójść do prywatnego liceum w okolicy, wybrał sobie szkołę na Brooklynie. A główny zainteresowany jakoś nie wyraża ochoty, żeby wyjaśnić swoją decyzję.
Głównym środkiem transportu Chrisa jest limuzyna. Rozsiada się wygodnie na tylnym siedzeniu i wozi tyłek po całym Manhattanie. I udaje, że plany ojca całkowicie pokrywają się z jego. Tak jest łatwiej, po co przyznawać się do tego, że architektura wcale go nie interesuje?
Nie szuka znajomych, starzy przyjaciele w zupełności mu wystarczają. Jeśli już to wiesz, nie zdziwi cię fakt, że Chris w kontaktach z kolegami ze szkoły zachowuje dystans. W sumie nie zdziwiłby go fakt, że wszyscy uważają go za bogatego dupka. Nie, żeby sam się za dupka uważał. Chris szanuje dziewczyny. Zawsze przepuszcza je w drzwiach. I pewnie gdyby kiedyś przejechał się autobusem, ustąpiłby komuś miejsca. Jednak jak już było wspomniane, on autobusami nie jeździ.
Jest zmarzlakiem, więc jeśli uda ci się go spotkać, najprawdopodobniej będzie ubrany w czarną, skórzaną kurtkę. Nie ma zadatków ani na alkoholika, ani na palacza. Co prawda pije i pali, ale tylko po to, żeby jego przyjaciel nie czuł się samotny. I na imprezach.
Chris pije za słodką kawę, potrafi grać na fortepianie oraz w tenisa, nie lubi piłki nożnej, pisze wyłącznie czarnym długopisem lub ołówkiem automatycznym, zbyt często korzysta z telefonu komórkowego, ma skórzany portfel, nauka idzie mu dużo lepiej w nocy niż w dzień, nosi drogie ubrania, niemal nigdy nie bywa złośliwy i sporo klnie. Walczy z tym, naprawdę! I dochodzi do wniosku, że w sumie Brooklyn nie jest taki zły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|